a ja mam pytanie, czysto z ciekawości - co to da?

Da chociażby tyle, że będę miała świadomość, że COKOLWIEK zrobiłam. Pod koniec lutego TVP3 Wrocław wyemitowało dokument na temat Tybetańczyka, który większość swojego życia spędził w chińskim więzieniu. Tam jest tak, że jak się opowiesz po stronie 'chińskiej' skracając ci wyrok lub traktują lepiej. On nie wyrzekł się  buddyzmu. Spędził w warunkach łamiących psychikę najtwardszym kilkadziesiąt lat. Do dziś mieszka w Indiach, nie może przecież wrócić do swojej ukochanej ojczyzny. To był jedyny dokument, na którym moja empatia sięgnęła zenitu. Następnego dnia zadzwoniłam do Amnesty International.
Reasumując, dawanie kasy to jedno, a głośne powiedzenie, że coś jest nie tak (i to już od tylu lat!!!) to drugie. I nic nie wiąże się tutaj z pozerstwem. Pozerstwem jest noszenie lanserskich koszulek z napisem FREE TIBET bo fajnie wyglądają.

Każdy przełom zaczyna się od jednostki. Im więcej jednostek tym większa szansa na udaną zmianę. Takie akcje mają na celu popularyzację tematu.
Ale, ale... To jest forum autostopowo-podróżnicze i nie zamierzam tutaj nikogo nawracać. Peace&love!!!
PS Ponawiam pytanie o akcję Wrocławską

Jeśli ktoś jest z okolic Trójmiasta, lub będzie tu przebywał jutro to zapraszam o 16 pod ambasadę Chin w Gdańsku. Później na wydziale historii UG jest pokaz filmu oraz opowieści podróżników z Tybetu.